Carpholic Team
STRONA GŁÓWNA
 

 

Carpholic Team

STRONA GŁÓWNA => RELACJE

czytano

2748

razy

KIEDY ŚWIERSZCZE GRAJĄ A PIWO SMAKUJE NAJLEPIEJ

 

Autor: Animal

 

Czasami trzeba się spotkać by po prostu posiedzieć nad wodą. By odpocząć, popatrzeć dookoła po prostu posiedzieć.

Wędki. owszem są! A jak są to robi się jakiś plan i trzyma się go do końca.

Nie kombinuj! By siedzieć!

Zbiornik to żwirownia. Zaciągnąłem przyczepę bo stwierdziłem, że nie chce mi się tym razem targać "namiotowego" majdanu.

Miejsce? Pierwsze lepsze, wolne - z marszu.

Rozbiliśmy Czarnego namiot, pawilon do przyczepy, fotele i piwko w dłoń.

Dnia jeszcze było trochę przed nami. Nie było się po co spieszyć. W przeszłości łowiliśmy już na tej wodzie, jednak z bardzo różnym skutkiem. Od tamtej pory sporo się tu wydarzyło. Miejscowi przerzucali ryby na swój niedaleki zbiornik, a zamiejscowi opychali karpie za kasę na niektóre łowiska.

Panuje jakiś debilny pogląd, że na łowisku specjalnym nie przyjdzie jeden dziadek z drugim i karp nie pójdzie na patelnię. I nie pomyślą, jak one się uchowały na PZW przez te 20 - 30 lat.

W tym tempie niedługo rzeczywiście ryby z dzikich wód w ogóle znikną. Bo po co się męczyć. Po co sondować z brzegu ciężarkiem dno. Po co ładować rakietą zanętę. Jak można wykupić na jakiś czas przed - nr stanowiska na superspecjalnym, chwalonym w niebogłosy łowisku "x" . Przyjechać, wywalić na dzidę zanętę, kulki przed siebie i chwalić się potem 30 braniami, 20toma spinkami i 10cioma zerwaniami zestawu, oraz przetestowaniem najnowszej kulki o nazwie" xyz" z dołączonym prawie kilogramowym opakowaniem kulek zanętowych. Tak - tam są teraz "nasze" karpie. Bezpieczne, policzone i zapłacone i na to tylko biorą!

Więc dopijaliśmy złoty napój postanawiając, że tym razem żadne kulki, żadna kuku, czy inne suplumenty - tylko pellet pellet i pellet. Do tego truskawkowy -zalany na grubo truskawką - i trochę Allera 12 mm. Tak sobie wymyśleliśmy i tego się trzymaliśmy do końca.

Dno badaliśmy dobrą godzinę aż doszliśmy do wniosku, że będziemy łowić na końcu spadu za górką która wychodziła nam ok 30m od brzegu prawie na wierzch. Na jej krańcu było w prawdzie trochę zielska, ale potem ono jednak znikało a dno spadało ostro w dół na ok 4 - 6 m.

Do wiadra poszedł pellet- w miarę fajny, ale moim zdaniem za mało pachnący. Postanowiłem go dopalić. I z tego miejsca przepraszam za trochę reklamy. Otóż kupiłem doskonały sok truskawkowy firmy Paola, który to świetnie smakuje i jest bardzo słodki jednak też mało pachnie. Przed zasiadką udałem się do hurtowni spożywczej i kupiłem 0,9 litra aromatu truskawkowego na bazie glikolu, który to wkropiłem w małej ilości do tegoż soku. O efekt nie pytajcie - widać na zdjęciach.

Mieszanka ta doskonale została wchłonięta przez pellet nie rozpuszczając go zarazem.

I takiż to substytut w różnej gramaturze sypaliśmy w upatrzone miejsce 4 razy dziennie spombem. W wodzie musiało pachnąć truskawką i allerem, że hej!

Koło wędek zadomowiła nam się jaszczurka a nad głowami co rano gruchał gołąb. Obserwowaliśmy sobie zachody słońca a potem w nocy słuchaliśmy ciszy. To było to..

Zasiadki nie zepsuło nam nawet branie na Radka wędce, które wyrwało nas z odrętwienia drugiego poranka wcześnie w nocy, tj. o 8 rano.

Karp - bo to był karp. Siorbnął z lewego kija po czym zrobił nam pobudkę niczym najprzyjemniejszy budzik świata. Właściciel tejże wędki - znany Carpholic jeleniogórskiego światka pod pseudonimem Czarnyy - doskoczył do poda i napinając szybko żyłkę zatrzymał rybkę. Ten, że ostatni kopał niemiłosiernie, gdyż wyciągany w górę na górkę myślał biedny, że to już brzeg jeziora i walczył zaciekle jak rozjuszony byk walczący z torreadorem . Walka była zaciekła. Radek musiał wejść wyżej na skarpę by zniwelować tarcie żyłką o dno a karp co rusz wbijał się w każde zielsko, które napotykał po drodze, jednak metr po metrze ryba zbliżała się do podbieraka. Na koniec już przy samym brzegu odjechał to w lewo, to w prawo mieszając żyłki z innymi wędkami, ale i tu daliśmy radę. Rybka została podebrana.

Po czym szybka fota, waga i do wody ... i to by było na tyle tego zajścia. Kłaść spać się już nie opłacało więc zrobiliśmy sobie kawkę, jakąś poranną jajeczniczkę i fajnie było . Dzień mijał spokojnie. Tylko jaszczurka przyglądała się nam jak sypaliśmy te wysmaczone delikatesy wciąż do wody a wieczorkiem był jeszcze piękniejszy zachód słońca. Dzień wyjazdu przyszedł jak zwykle za szybko.

 

 

 

Z pozdrowieniami

Animal

 

STRONA GŁÓWNA => RELACJE

 

 

 

 

 

 

Menu prawe

POLECAMY

 

pajacyk_139x68.gif

 

 

 

carpholic

Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2010-2018 Carpholic Team